poniedziałek, 30 maja 2011

"Córka czarowic" D. Terakowska

"Ludzie w swej pysze i poczuciu siły, przekonani o swym rozumie, wysokiej technice, pragną Matkę Naturę zmieniać. Chcą nad nią zapanować. Próbują odwracać bieg rzek, wycinać lasy, osuszać bagna - mówiła Czarownica. - Po upływie czasu okazuje się, że działali wyłącznie na własną szkodę. Zapomnieli, że są malutką cząsteczką Matki Natury, a nie Ona jest cząsteczką nich. Skoro tak, oni winni Jej podległość. a nie na odwrót..."
 
"Bo coś takiego jak zbiorowa Natura Człowieka nie istnieje. Jest tylko natura pojedynczych, indywidualnych osób. A każda z nich jest inna - uśmiechnęła się Czarownica. - Jeśli będziesz mieć swojego psa, po pewnym czasie będziesz mogła dużo powiedzieć o psach w ogóle.  Ale gdy zaprzyjaźnisz się z jednym tylko człowiekiem, nadal nie będziesz nic wiedzieć o rodzaju ludzkim."
"Człowiek bez swojej przeszłości jest martwy, jego teraźniejszość jest martwa."
Ta książka to piękna i mądra przypowieść nie tylko dla dzieci. Mówi o szacunku do człowieka, natury i historii. Podejmuje też problem władzy i narodu. Na prawdę warta przeczytania.

środa, 25 maja 2011

"Po zmierzchu" H. Murakami

   Czekając na trzeci tom "1Q84" zapoznaję się z tymi książkami Murakamiego, których jeszcze nie przeczytałam. Tym razem trafiłam na "Po zmierzchu". To króciutka powieść, opisująca wydarzenia tylko jednej nocy. Bohaterami są pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego osoby. Sieć związków między nimi zacieśnia się z każdą mijającą godziną - nastolatka czytająca w kawiarni książkę, chłopak spieszący się na próbę zespołu, kierowniczka lovehotelu, biurowy urzędnik pracujący do późna... - Murakami posiada tą interesującą umiejętność łączenia przeróżnych płaszczyzn, zupełnie odrębnych światów, efektem są zupełnie wyjątkowe, wręcz magiczne historie, których atmosfera ogarnia czytelnika od pierwszej strony powieści.
"Wiesz, Mari, zdaje nam się zwykle, że mamy solidny grunt pod nogami, ale coś niewielkiego może spowodować, że spadniemy aż na sam dół. I jak się raz spadnie, to koniec. Już nie da się wrócić. Pozostaje tylko żyć samotnie w tym mrocznym świecie na dole."
   Koleżanka podsunęła mi pomysł przeczytania tej książki w ciągu jednej nocy, niestety mi się to nie udało. Ale po obudzeniu się rano z nosem w książce wiedziałam, że nie odłożę książki dopóki jej nie doczytam. Dlaczego? Podobało mi się wędrowanie za bohaterami po rozświetlonych neonami ulicach Tokio, przesiadywanie z nimi w całodobowych kawiarniach a na końcu spanie... niczym śpiąca królewna. Ciekawe jest też, że najgłębsze myśli wypowiadają często postaci, po których byśmy się tego na pierwszy rzut oka nie spodziewali, pokojówki, sprzedawca w sklepie. Murakami to autor, który nie podlega żadnym schematom i kreuje nowe światy bawiąc się znanymi konwencjami.
"I dlatego myślę, żę ty też, jak znajdziesz sobie dobrego faceta, nabierzesz więcej wiary w siebie niż teraz. Nie wolno ci godzić się na półśrodki. Są na świecie rzeczy, które da się robić tylko samemu i inne, które da się robić tylko we dwójkę. Ważne jest, żeby właściwie je połączyć."
Co jeszcze mnie ujmuje w tej książce to niesamowita dbałość o szczegóły. Bohaterów nie charakteryzują tylko słowa, ale też ich wygląd, zachowanie, drobne gesty a nawet to, co zamawiają w restauracji. To cechuje również pozostałe powieści Murakamiego - bohaterów obserwujemy jak na filmie, każdy szczegół kadru jest dokładnie opisany i ma znaczenie dla całości.
"Słuchaj, życie nie dzieli się po prostu na rzeczy ponure i wesołe. Pośrodku jest pośrednia strefa cienie. Zdrowy intelekt opiera się na uświadomieniu sobie i zrozumieniu etapu cienia. A osiągnięcie zdrowego intelektu wymaga odpowiedniego czasu i wysiłku."

poniedziałek, 23 maja 2011

"Nie opuszczaj mnie" (2010) reż. M. Romanek

   Boję się oglądać filmy nagrane na podstawie moich ulubionych książek. Chyba dlatego tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego. Bałam się rozczarowania, bałam się, że film zburzy obraz tej historii, jaki sobie sama stworzyłam. Niepotrzebnie.
   W tym wypadku jest zupełnie odwrotnie. Film stał się okazją do wrócenia co świata stworzonego przez autora. Na nowo przemyślałam problem, który jest tu poruszony. I na nowo wzruszyła mnie ta historia, chociaż muszę przyznać, że po pierwszych kadrach wcale nie spodziewałam się takiego efektu. Miałam wrażenie, że może za dużo od razu się nam pokazuje. Czytając książkę nie od razu wiadomo było o co chodzi, słowo "donacja" nie padło na pierwszych stronach. Dalej jednak, film odwzorowuje nam subtelną i tajemniczą atmosferę powieści.
   Do tego wszystkiego jest piękny od strony wizualnej i dźwiękowej. Czegóż chcieć więcej?

niedziela, 22 maja 2011

"Grona gniewu" John Steinbeck

   Takich książek brakuje mi we współczesnej literaturze, dlatego sięgam trochę wstecz. 700 stron, które czyta się w kilka dni, jakby się oglądało w odcinkach długi film. A między jednym a drugim nie przestaje się myśleć o bohaterach i ich historii.
"Klęska wyziera z oczu tych ludzi. Z oczu tych zgłodniałych wyziera rosnący gniew. W sercu ich wzbierają i dojrzewają grona gniewu - zapowiedź przyszłego winobrania."
   Steinbeck po raz kolejny przekonał mnie do siebie, tym razem jako wnikliwy obserwator wyczulony na losy najsłabszych. Pokazuje ważne wydarzenie historyczne stawiając na pierwszym planie ludzi, których najbardziej ono dotknęło. Postęp w rolnictwie, zmiana w strukturze gospodarstw i rozwój kapitalizmu - które symbolizuje w powieści ciągnik niszczący domy małych dzierżawców - skłoniły niezliczone rzesze ludzi do wędrówki na zachód, tym razem celem jest Kalifornia.
"Kobiety wpatrywały się w mężczyzn, pełne obawy, śledząc, czy nie upadli na duchu. Patrzyły w milczeniu i czekały. A gdziekolwiek zbierała się większa gromada, z twarzy mężczyzn znikał lęk wypierany przez wściekłość. I kobiety oddychały z ulgą, wiedziały bowiem, że nie jest jeszcze najgorzej, że mężczyźni nie załamali się i nie załamią, póki strach potrafi przerodzić się u nich w gniew."
   Nadzieja na pracę i lepsze życia gna tych ludzi przez cały świat i pozbawia ich po drodze, wszystkiego co mają. Odbiera im dom, gospodarstwo, ostatnie pieniądze, najbliższych. Oni jednak idą do przodu mimo wszystko i pielęgnują w sobie najważniejsze wartości jakie im pozostały - rodzinę, współczucie, szacunek do drugiego człowieka i godność.
   Poszczególne rozdziały układają się w piękną epopeję. Autor opowiada losy rodziny Joadów, nadając powszechnemu zjawisku konkretne twarze i przetyka tę opowieść krótkimi rozdziałami które poświęca raz szczegółom (jak wędrujący żółw) a raz opisom krajobrazów czy też pracy ludzi.
   Warto było dźwigać w torebce tę książkę, żeby w wolnych chwilach popodróżować sobie razem z bohaterami przez Amerykę.

piątek, 20 maja 2011

"Naga" Izabela Szolc

   Nigdy nie czytałam książek tej autorki, ale może czas to zmienić? Zbiór opowiadań "Naga" na pewno do tego zachęca. Pani Iza pokazuje tutaj, że ma niesamowite oko i ogromną wrażliwość do odbierania i opisywania uczuć, przeróżnych. Bohaterkami opowiadań zebranych w tym zbiorze są kobiety. Spotykamy je na różnych etapach ich życia, borykające się z bardziej i mniej typowymi problemami.
   Matki, żony, córki, kochanki... każda z tych kobiet definiuje samą siebie poprzez społeczną rolę jaką odgrywa. I to jest tutaj najbardziej kobiece. Czytając kolejne opowiadania coraz bardziej zastanawiałam się, czy mężczyzna mógłby być autorem takiego zbioru i uznałam, że raczej nie. Opowiadania napisane przez mężczyzn nosiłyby pewnie inne tytuły: 'kierowca', 'lekarz', może byłyby to imiona. Kobieta, jak wynika z tej małej książeczki (i nie tylko), widzi siebie przez pryzmat tego, kim jest dla innych. Mężczyzna raczej się zachwala.
   Szolc pokazuje, że bycie kobietą nie zawsze jest proste, ale może być piękne i są tacy, którzy o tym marzą. Wnikliwie rozpatrując rozmaite sytuacje wskazuje ich zarówno mocne jak i słabe strony. I mimo, że poszczególne opowiadania bardzo się od siebie różnią - jedne są łagodne, stonowane, raczej brutalne i nie wszystkie dobrze się czyta, niektóre (szczególnie "Alicja") pozostawiają po sobie gorzkawy posmak, to łączy je jeden wspólny mianownik - różnorodność kobiecej natury. Te króciutkie opowiadania mogą naprawdę pomóc w zrozumieniu kobiecości i skłaniają do naprawdę głębokich przemyśleń. Dlatego można je polecić również mężczyznom.
   Niestety, jak to z opowiadaniami zwykle bywa, jedne podobały mi się bardziej, inne mniej. Niektóre pozostawiły pozytywne wrażenie, a inne raczej niesmak. Mimo to uważam, że to książka warta poświęconego jej czasu. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Amea.

niedziela, 15 maja 2011

"Krew królów" J. Thorwald

   Po przeczytaniu "Stulecia..." i "Triumfu chirurgów" musiałam sięgnąć po następną książkę tego autora. Padło na krew królów, tym bardziej  że jest tak pięknie wydana.
   Tym razem autor wziął pod lupę jedną z najrzadszych chorób - hemofilię. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że choroba ta występowała w wielu znamienitych europejskich rodach i rozprzestrzeniła się za sprawą angielskiej królowej Wiktorii. Wielu jej potomków cierpiało z powodu tej dolegliwości a jej córki i wnuczki były nosicielkami, obciążając tym samym swoje dzieci.
   Bohaterami trzech pierwszych rozdziałów są chyba najbardziej znani hemofilicy: hiszpański książę Alfons, pruski książę Waldemar i carewicz Aleksander, natomiast czwarty rozdział poświęcono medycznym kwestiom związanym z tą chorobą. Opowieści są tym bardziej ciekawe, że czytając ma się świadomość ich autentyczności. Autor podczas pisania posługiwał się notatkami lekarzy oraz zapiskami pacjentów, a wszystkowiedzącego narratora zastąpił pierwszoosobowym, dzięki czemu zbliża nam losy bohaterów jeszcze bardziej.
   Całą książkę czytałam w dziwnym napięciu, ciekawa dalszych wydarzeń, mimo, że smutne zakończenia znałam już z lekcji historii. Szkoda, że nikt tak już nie pisze podręczników, na pewno byłoby łatwiej i przyjemniej się uczyć. Polecam!

sobota, 14 maja 2011

"Nie ma o czym mówić" M. Szarejko


   Książka Marty Szarejko jest malutka, niepozorna, można ja przeczytać bardzo szybko. Zapomnieć o niej nie jest już tak łatwo.
   Każdy ze szkiców to nowa twarz. Twarz, na którą na co dzień nie zwracamy uwagi, albo od której odwracamy wzrok. Spotykamy je na dworcach, przystankach, w podziemnych przejściach i czym prędzej omijamy. Tymczasem autorka każe nam przystanąć, przyjrzeć się im i posłuchać historii, które nam opowiedzą – Cyganka zwierzająca się ze swoich snów, Don Ivo – włoski mafioso rodem z Warszawy, wymachujący rękami Rupert i wielu innych… takich historii i miejskich legend jest mnóstwo.
   Nie jest to książka którą czyta się przyjemnie, a tym bardziej nie na poprawę humoru. Za to robi na czytającym (przynajmniej na mnie zrobiła) duże wrażenie. I chociaż całość wydaje mi się nierówna, to fragmenty, w których autorka pozwala mówić samym bohaterom, nie wciska ich wypowiedzi w sztywne ramy zdania, pozwala im przeklinać, donosić na siebie i kłócić się, uważam za naprawdę dobry kawałek polskiej literatury i gratuluję tak udanego debiutu.

Za możliwość przeczytania  książki dziękuję Wydawnictwu AMEA.

"Rosyjski kochanek" M. Nurowska

Wkoło mnie piętrzą się przeróżne stosy książek do przeczytania, a ja tu sięgam po coś zupełnie spoza kolejki. Ale tak to już ze mną jest, że nie lubią utartych planów i czytam to, na co akurat mam ochotę (i na co skusi mnie okładka).

Swoją znajomość z Nurowską rozpoczęłam nieudanie od jej autobiografii pt. "Księżyc nad Zakopanem" i nie planowałam powrotu do niej, ale szperając na półkach mojej ukochanej biblioteki dałam się uwieść "Rosyjskiemu kochankowi"... i nie było powrotu.

Bohaterką jest pięćdziesięcioletnia Julia, literaturoznawca z Polski, która wybiera się na rok do Paryża, gdzie ma prowadzić zajęcia na uniwersytecie. Od razu poznaje młodą parę z Rosji - Nadię i Aleksandra, którzy mieszkają przez ścianę w hotelu. Choć z pozoru tak sobie odlegli, szybko nawiązują kontakt. Coś jednak się zmienia, kiedy Nadia wraca do Rosji - kontakty między Julią a Aleksandrem coraz bardziej się zacieśniają, mimo, że kobieta nawet nie chce przyjąć do siebie myśli o tym.

W tej książce wiele mi się nie podobało - pewna schematyczność, lekkość, dość powierzchowne traktowanie wielu problemów, zbyt słodkie zakończenie... Ale znalazłam też kilka plusów - romantyczna atmosfera Paryża i ciekawy sposób opowiadania - narratorką jest Julia, która opowiada swoją historię z jednej strony z perspektywy czasu, a z drugiej - na bieżąco. Może niejasno się tu wyraziłam, ale pisząc więcej za dużo musiałabym zdradzić, a nie chcę nikomu psuć przyjemności z odkrywania tej historii.

Jest to piękna opowieść, ale chyba nie dla mnie. I nie chodzi tu o to, że mi jako młodej osobie trudno jest zrozumieć problemy innej, starzejącej się już kobiety. Myślę sobie po prostu, że to książka zupełnie nie dla mnie. Chociaż nie żałuję, że ją przeczytałam - zrobiłam sobie mały rekonesans w literaturze dla innych kobiet :)

poniedziałek, 9 maja 2011

"Gra na wielu bębenkach" O. Tokarczuk

Odkąd przeczytałam "Prawiek..." lubię od czasu do czasu wracać do tej autorki i poznawać książki, które napisała wcześniej. Na szczęście jeszcze kilka mi zostało. Tym razem padło na zbiór opowiadań. I jak to z opowiadaniami bywa - jedno zapada w pamięci bardziej, inne mniej. Tytuł zbioru mówi sam za siebie - autorka "próbuje się" w różnej tematyce, jakby ćwiczyła grę na różnych bębenkach, ale za każdym razem, czuć, że to ONA, jedyna i niepowtarzalna, chociaż ustami bohaterki ostatniego, tytułowego opowiadania mówi, "jestem ani wysoka, ani niska, nie za tęga, ani nie za szczupła, moje włosy nie są ani jasne, ani ciemne. Mam nieokreślony kolor oczu...", to jej samej ta 'nieokreślona nijakość nie dotyczy.
Na mnie największe wrażenie zrobiło już pierwsze - "Otwórz oczy, już nie żyjesz", które opowiada o pewniej czytelniczce kryminałów. Kobieta czyta w każdej wolnej od codziennych obowiązków chwili, a jej życie zaczyna przeplatać się z literacką fikcją. Ciekawe, jakie historie przeżywamy na co dzień, jakie opowiadanie powstałoby, gdyby spisać to, co robię i to, o czym czytam? Jaki wpływ ma na nas literatura, a jaki my na nią?
Cały zbiór jest niewyczerpaną kopalnią głębokich przemyśleń i czasami bardzo trafnych cytatów:
"Czas stał się bolesny któregoś dnia, gdy w jednym krótkim momencie uświadomiłam sobie nagle, co znaczy 'teraz'. 'Teraz' bowiem znaczy - 'już nigdy'. 'Teraz' znaczy, że to, co jest, właśnie w tym samym momencie być przestaje, obsuwa się jak zmurszały stopień schodów. Jest pojęciem strasznym, porażającym, obnaża całą okrutną prawdę."
"Mówiła, że to największy przywilej człowieka - posiadać teraz; tylko to możemy mieć. Dlatego wymyślono język - żeby kontrolował przenoszenie się zdarzeń z przeszłości w przyszłość, a więc żeby miał władzę nad czasem, żeby zatrzymywał czas, choćby na tę krótką chwilę, kiedy z całą powagą wypowiada się 'jestem'. Mieć 'teraz' to znaczy mieć świadomość swojego istnienia, to znaczy być w nieruchomym oku cyklonu, stać tam i przyglądać się wirującym zdarzeniom, odkrywać ich kolisty, porywający wciąż i wciąż porządek."
Można tu poznać wiele motywów, których rozwinięcie znajdujemy w późniejszych powieściach Olgi Tokarczuk oraz to co mnie najbardziej zachwyca i przypomina mi swoim działaniem obiektyw aparatu - umiejętność zwrócenia uwagi, 'wyostrzenia' pozornie nieznaczącego detalu i jednoczesne delikatne zaznaczenie otoczenia.
Jest to na pewno istotna pozycja wśród prozy Tokarczuk, warta przeczytania, chociaż nie polecam jej czytelnikom, którzy jeszcze nigdy jej nie czytali. Znajomość z tą autorką na pewno lepiej zacząć od "Prawieku..."

środa, 4 maja 2011

"1Q84.Tom 2" H. Murakami

Skończyłam czytać ten tom już jakiś czas temu, ale okołoświąteczne zajęcia i majowy długi weekend jakoś nie sprzyjały pisaniu recenzji. Wiele moich wrażeń i odczuć zdążyło już umknąć, zwyczajnie sobie wyparować. Najważniejsze co pamiętam to wo niesamowite poczucie nieustannego balansowania na granicy światów, w jakie wprawia nas autor.
Forma powieści nie zmieniła się i nadal naprzemiennie śledzimy losy Aomame i Tengo. Ich historie coraz bardziej się przenikają, zaczynają się nawet wzajemnie uzupełniać. Jest w tym coś, co nie pozwalało mi oderwać się od książki. W porównaniu do pierwszego tomu tempo wzrasta, coraz więcej się dzieje. Każdy kolejny rozdział przynosi coś nowego i zwykle zaskakującego. Co dalej z naszymi bohaterami? Jak potoczą się losy Tengo i Aomame? Czy dane będzie im się odnaleźć? I czy Fukaeri (swoją drogą moja ulubiona bohaterka), która zdaje się znać przyszłość spełni swoją misję w świecie, w którym świecą dwa księżyce?
Nie chcę tu zdradzać fabuły powieści, żeby tym, którzy nie czytali jeszcze pierwszego ani drugiego tomu, nie odbierać przyjemności zanurzania się w świecie Murakamiego, odradzam też zaglądać na ostatnią stronę obwoluty i dziękuję tym, którzy mnie przed tym ostrzegli.
Napiszę tylko, że zakończenie wprawiło mnie w zupełne osłupienie i nie mogę się już doczekać kolejnego tomu. O ile mi wiadomo, ukaże się on dopiero z końcem bieżącego roku, dlatego czekając na niego przeczytam wcześniejsze powieści autora - na półce czeka już "Po zmierzchu".