poniedziałek, 6 lutego 2012

Pierwsze książkowe wspomnienie

   Naszło mnie dzisiaj na czułe wspomnienia. Od baśni przez "Anię z Zielonego Wzgórza" do "Dzieci z Bullerbyn" i... mojej pierwszej wizyty w bibliotece. Pewnie były wcześniej książki w moim życiu, ale to moje najwcześniejsze 'świadome' czytelnicze wspomnienie.
   Miałam wtedy 5, może 6 lat i pewnie wracałam z przedszkola albo z zerówki. A mama zabrała mnie do gminnej biblioteki, która była po drodze ze szkoły do domu. Pamiętam to uczucie dumy, że umiem już (trochę) czytać i jestem zapisana do prawdziwej biblioteki. Pierwsze książki, jakie wybrała wtedy dla mnie mama, to właśnie "Dzieci z Bullerbyn" w małej, żółciutkiej wersji i ogromny zbiór "365 bajek". Później chodziłam tam wiele razy, spędzając wśród tych półek mnóstwo czasu. Moja nazwisko widniało na liście najgorliwszych czytelników, odbierałam nagrody, oglądałam filmy, a najczęściej myszkowałam wśród stosów książek i zastanawiałam się, ile tym razem uda mi się unieść. Wystrój tego miejsca to chyba nawet mój pierwowzór nieba, jako miejsca pełnego książek. Jako dziecku wydawało mi się, że tylu książek nigdy nie będę w stanie przeczytać.
   Dziś tamto miejsce już nie istnieje, przeniesione do o wiele mniejszych pomieszczeń straciło już swój urok, ale kiedy słyszę słowo "biblioteka", nadal widzę właśnie tamte półki i czuję tamten zapach.

Mroźnie

Ostatnie mroźne wieczory i weekendy staram się spędzać książkowo. Różnie to wychodzi, ale coś tam udało mi się przeczytać:

"Koniec gry" to całkiem ciekawa pozycja literatury młodzieżowej. Dojrzewanie płciowe, to temat o którym mówi się rzadko, a jak już się mówi, to nie do końca wiadomo jak. Autorka tej książki znalazła swój sposób. Książka upraszcza niektóre problemy, radykalizuje poglądy, ale nie przekracza żadnej granicy i nie znalazłam tu żadnego zakłamania, czy przemyślenia. Jak powstaje nasza seksualność, skąd wiemy, co nas pociąga? Niełatwo odpowiedzieć na te pytania, nie łatwo też je zadać. Książka godna polecenia
A teraz jeszcze moje najnowsze odkrycie - Lem. Mgliście wspominam spotkanie z nim w podstawówce, kiedy na siłę przeczytałam jedną z "Bajek robotów". 'Elektrycerze' - tylko to słowo kołatało mi w głowie. Teraz przekonałam się, że świat "Bajek robotów" ma o wiele więcej do zaoferowania. Najważniejsze dla mnie jest genialne granie słowami, wykręcanie, przestawianie i mieszanie - majstersztyk. Połączenie dwóch tak odległych dziedzin, jakimi są astronomia i baśń. Chyba tylko jemu mogło się to udać. Chylę czoła!
"Połączyli się więc sprzężeniem małżeńskim, które jest trwałe i zwrotne, jednym na radość, innym na biedę i skon; i panowali długo i szczęśliwie, doprogramowawszy się niezliczonego potomstwa."