poniedziałek, 8 sierpnia 2011

"Ludzie błądzą, kiedy nie słuchają serca"

   "Rio Anaconda" Wojciecha Cejrowskiego to książka, którą odkładałam specjalnie na wakacje. Do końca dama nie wiem dlaczego. Spodziewałam się, że mi się spodoba - a przyjemności lubię sobie dawkować. Nie pomyliłam się. Dosłownie połknęłam te 400 stron w kilka godzin. Czytanie książek tej serii to dla mnie ogromna przyjemność, ponieważ nie tylko treść tu zachwyca. Piękne zdjęcia, nawet piękny papier.
   Cejrowski znowu zabiera nas ze sobą w niebezpieczną podróż do krainy Dzikich, zdradza nam ich najgłębsze sekrety, przedstawia ich życie codzienne, sposób postrzegania świata. A to wszystko z szacunku do ich wieloletniej tradycji i w trosce o pamięć o odchodzących plemionach. Jego Opowieść jest jednocześnie i piękna i smutna. Od początku do końca zdajemy sobie sprawę, że takich plemion nie pozostało już wiele, a ich czas jest policzony. Najsmutniejsze jest to, że największym zagrożeniem dla nich jesteśmy my, cywilizacja jaką ze sobą niesiemy i brak wiedzy o Nich.
    Jako żądnemu wrażeń czytelnikowi podobały mi się oczywiście fragmenty o przedzieraniu się przez śmiertelnie niebezpieczną dżunglę oraz opisy groźnych roślin i zwierząt. Sporą część książki stanowią tym razem rozmowy z szamanami, których Cejrowski spotkał na swojej drodze. Te dialogi mają swoje plusy i minusy - są dosyć długie i czasami wydawały mi się nudnawe, z drugiej jednak są sposobem na przemycenie czytelnikowi wiedzy i tradycji oraz... tajemnic sprytnych sztuczek, jakie stosują szamani.
"Nieodwracalne należy do Boga. Nam nie wolno tego robić. Możesz zabrać, jeśli umiesz dać. Możesz zabić, jeśli umiesz począć. Nie wolno zniszczyć, jeśli nie umiesz stworzyć. Tak mówi Pachamama."
   Mi książka bardzo się podobała i już wiem, że będę czytała wszystkie książki Cejrowskiego, jakie wpadną mi w ręce. Wiem jednak, że są osoby, którym nie odpowiada jego czasami "pyszałkowato-przechwałkowaty" styl i się im nie dziwię. Jedno jest pewne, wobec jego osoby nie można być obojętnym - albo się go uwielbia (jak ja) albo się go omija szerokim łukiem.

6 komentarzy:

  1. Ja nie przepadam za jego programami, chociaż są ciekawe, irytuje mnie osoba Cejrowskiego. Ale po ksiażki sięgnę z pewnością. Dwie już na półce stoją :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cejrowskiego z chęcią przeczytam. Recenzja kusząca, więc pozostaje tylko upolować książkę:D
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, dawno temu, ale czytałam. Chyba zrobię to jeszcze raz. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i całkowicie zgadzam się z Twoją recenzją, "Rio Anacondę" się nie czyta, tylko połyka :)
    Nie interesują mnie poglądy polityczne Cejrowskiego, nie można mu jednak odmówić talentu i niesamowitej umiejętności opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rio Anaconda czeka na swoją kolej, ale jej się wcale nie nudzi, bowiem krąży sobie po ludziach. Nie wiem kiedy do mnie powróci:)
    Ja swoją przygodę z Cejrowskim zaczęłam od "Gringo wśród dzikich". Dawno się tak nie uśmiałam. Co do pyszałkowato-przechwałkowatego stylu pana Cejrowskiego, to mój znajomy, który jeździ po świecie twierdzi, że Cejrowski ściemnia i koloryzuje. Nawet jeżeli mi to nie przeszkadza ani trochę:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń