sobota, 16 lipca 2011

Zaległości

   Dawno nie pojawiało się tu nic nowego, co nie znaczy wcale, że nic nie czytałam. Dużo nowości w życiu i wakacje - to wszystko trochę mnie rozstroiło. Ale teraz wracam ze zdwojoną siłą, już jako pani magister :)
Przygotowując się do egzaminu robiłam oczywiście wszystko, żeby tylko się nie uczyć. Przy okazji udało mi się nadrobić pewne zaległości z dzieciństwa i liceum, czytając "Tajemniczy ogród" i "Makbeta".
   Nie wiem, jak to się stało, ale nigdy dotąd nie czytałam "Tajemniczego ogrodu". Lepiej późno niż wcale - to powiedzenie sprawdziło się w moim przypadku i cieszę się, że odkopałam tę książkę w zakamarkach szafy. Teraz już trudno spotkać powieść dla dzieci, która promowałaby takie wartości jak przyjaźń, miłość, współczucie. Z całym szacunkiem dla Harry'ego Potter'a muszę przyznać, że nie umywa się on do "Tajemniczego...". Książka nie prezentuje może wysokiego poziomu literackiego, ja oceniałam ją jednak od strony treści - a tej nie mam nic do zarzucenia. Przeczytanie jej wniosło odrobinę światła do mojego życia, czytając ją wspominałam czasy własnego dzieciństwa, kiedy budowałam z koleżanką "domki" w parku lub wspólnie zakładałyśmy ogródek przed blokiem :)
   Kolejna moja zaległość to "Makbet" - jedna z niewielu lektur, których nie przeczytałam, kiedy był na to czas. Powodem była oczywiście moja niechęć do dramatów, nawet tych najlepszych. Tym razem sięgnęłam po nią w ramach przygotowań do Pratchetta i jego "Trzech wiedźm', ponieważ wyczytałam gdzieś, że pojawią się tam odniesienia właśnie do słynnej tragedii.Tym nie żałuję, że nie przeczytałam tego wcześniej. Może nie powinnam tego pisać, ale nie oceniam tej książki specjalnie wysoko. To zwyczajnie nie moja bajka. Z drugiej strony jednak klasyków warto znać, dlatego nie uważam, żeby był to zupełnie stracony czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz