sobota, 1 października 2011

Zapracowany wrzesień

   Ostatnio niewiele udzielam się blogowo, co wcale nie znaczy, że przestałam czytać - niedoczekanie! Tylko czasu mniej. Muszę też zwracać uwagę, żeby książki nie były za duże i mieściły się w torebce. Te kryteria spełniły we wrześniu:
   "Tatami kontra krzesła" - niesamowicie ciekawa opowieść o Japonii i jej mieszkańcach. Funkcjonuje wiele stereotypów dotyczących tego kraju, Rafał Tomański rozprawia się z nimi i pokazuje Japonię taką, jaką udało mu się poznać podczas studiów i podróży. Okazuje się, że Japonia to nie tylko gejsze, samurajowie i sushi. To kraj o bardzo złożonej historii i przebogatej kulturze, które ukształtowały na dość specyficzny sposób. Czemu japońskie komórki ciągle mają antenki? Ile razy ukłonić się wręczając wizytówkę? - Obserwacje, które poczynił autor są bardzo ciekawe, dzięki książce można wzbogacić swoją wiedzę o świecie i nabrać ochoty na podróż do kraju kwitnącej wiśni. Polecam!

   Uwielbiam programy Martyny Wojciechowskiej z cyklu "Kobieta na końcu świata". Zwraca w nich uwagę, na bardzo ciekawe zjawiska i pokazuje  światy, o których istnieniu często nie mam pojęcia. Dlatego chciałam sięgnąć po jej książkę i przekonać się jaką Martyna jest pisarką. "Zapiski (pod)różne" jak sama nazwa wskazuje to zbiór luźno związanych ze sobą notatek, historii, impresji, które powstały podczas niezliczonych wypraw Martyny Wojciechowskiej. Czasami ton jest trochę moralizatorski, co jednak nie zraża do poznawania kolejnych jej przygód. Martyna na jednej bawi do łez, na innej skłania do bardzo głębokich refleksji - jedno jest pewne - nie pozostawia obojętnym. Na pewno sięgnę po inne jej książki, tym bardziej, że są tak pięknie ilustrowane. :)

  A na koniec, dla rozluźnienia przeczytałam jeszcze "Coś pożyczonego". Chciałam zbadać, na czym polega fenomen pisarki i wciągnęłam się w czytanie na cały ubiegły weekend. Nie jest to może wymagająca lektura, ale za to odprężająca i miejscami dość zabawna, chociaż bez rewelacji. Niemałą rolę gra tu Nowy Jork, w którym rozgrywają się miłosne perypetie bohaterów książki. Sama nazwa tego miasta dzieła na moją wyobraźnię. Oczywiście ciekawi mnie, co dalej z bohaterami, więc pewnie spędzę jeszcze kiedyś weekend w objęciach kolejnych książek z tej serii.

   Dziś wracam do Japonii - tym razem z "Norwegian Wood" i bardzo się na tę podróż cieszę.

2 komentarze:

  1. Norwegian Wood to bylo moje pierwsze spotkanie z panem M. Spotkanie bardzo udane:)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Coś pożyczonego" i "Zapiski (pod)różne" koniecznie muszę przeczytać..:)

    OdpowiedzUsuń