Ostatnie dni wakacji spędziłam z niegrzeczną dziewczynką i grzecznym chłopczykiem, poznając historię ich niesamowitej miłości. Jest to naprawdę wciągająca historia, którą chłonęłam bardzo szybko, mimo, że niektóre zdarzenia są mało prawdopodobne.
Ciekawe, że tak różni od siebie ludzie mogą mieć tak wiele wspólnego, że może łączyć ich taka namiętność i pasja, które są w stanie przetrwać największe próby. Przykład Ricardo który jest tą "dobrą" stroną tego związku pokazuje, że o miłości nie decydujemy sami. Zraniony tysiąckroć wybacza za tysiąc pierwszym razem ryzykując samego siebie. Żądna przygód niegrzeczna dziewczynka gdzieś w głębi duszy pragnie stabilizacji jaką on jej daje. Jednak nadmiar spokoju tłamsi ją w wyniku czego jak sprężyna wybija się na wolność, z czasem wraca jednak na swoje miejsce.
"Już nie umiałem jej wierzyć, bo od czasu gdy ją poznałem, zawsze mówiła mi więcej kłamstw niż prawdy. I sądzę, że w odróżnieniu od zwykłych śmiertelników na tym etapie życia wspaniałej Kuriko było jej niezwykle trudno oddzielić świat, w którym żyła, od świata, w którym twierdziła, że jest."Książka pełna jest również pięknych metafor. Moim zdaniem najbardziej niegrzeczną dziewczynkę trafnie obrazuje opis falochronu, który nie zawsze jest w stanie okiełznać morze - musi do tego być ustawiony we właściwym miejscu i czasie. Ona jest właśnie taka - trudno na nią wpłynąć.
Podsumowując uważam "Szelmostwa..." za bardzo dobrą książkę, a Wy?
Ja nie czytałem tej książki, dlatego się nie wypowiadam.Inne książki tego noblisty przemawiały do mnie, ale nie powaliły na kolana.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać nic Llosy, chociaż na półce mam... hmmm... pięć jego książek :)
OdpowiedzUsuńJednak na pewno zacznę od "Ciotki Julii i skryby". Od dawna mnie do niej ciągnie. A potem może właśnie "Szelmostwa"?
Lubię niekonwencjonalne romanse, a tych u Llosy widzę pod dostatkiem :)
Nie czytałam tej książki. W sumie to przeczytałam tylko 1 książkę Llosy - "Pochwałę macochy" - i jakoś mnie ona nie zaciekawiła. Mam w domu jeszcze "Gawędziarza", pewnie przeczytam. Jeśli zmienię zdanie co do tego autora, to chętnie sięgnę po "Szelmostwa"
OdpowiedzUsuń"Szelmostwa.." czytałam jakiś czas temu i bardzo mi się podobały. Masz rację, iż w książce niektóre wydarzenia są bardzo mało prawdopodobne, co jednak nie przeszkadza w rozkoszowaniu się lekturą. Tego autora czytałam również "Pochwałę macochy", książka ta jednak wypadła w mojej ocenie dużo słabiej niż "Szelmostwa..".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Llosa ma specyficzny styl pisania. Ale za to bardzo ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do lektury, muszę koniecznie ją przeczytać. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńmoja przygoda z Llosą zaczęła się właśnie od "Szelmostw". Jest specyficzny, tak jak piszecie, ale jest coś narkotycznego w jego prozie. Chce się czytać i czytać i czytać. Dla mnie świetna książka. Mimo wielu nieprawdopodobnych zdarzeń. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w konkursie: http://zaczytanieblog.blogspot.com/2011/09/konkurs-22011.html
OdpowiedzUsuńjak na razie uważam ją za najlepszą jaką przeczytałam Llosy:)
OdpowiedzUsuńmoja ulubiona Llosy, polecam także Ciotka Julia i Skryba, w której aż iskrzy od niegrzecznych myśli;)
OdpowiedzUsuń