Ostatnie dni wakacji spędziłam z niegrzeczną dziewczynką i grzecznym chłopczykiem, poznając historię ich niesamowitej miłości. Jest to naprawdę wciągająca historia, którą chłonęłam bardzo szybko, mimo, że niektóre zdarzenia są mało prawdopodobne.
Ciekawe, że tak różni od siebie ludzie mogą mieć tak wiele wspólnego, że może łączyć ich taka namiętność i pasja, które są w stanie przetrwać największe próby. Przykład Ricardo który jest tą "dobrą" stroną tego związku pokazuje, że o miłości nie decydujemy sami. Zraniony tysiąckroć wybacza za tysiąc pierwszym razem ryzykując samego siebie. Żądna przygód niegrzeczna dziewczynka gdzieś w głębi duszy pragnie stabilizacji jaką on jej daje. Jednak nadmiar spokoju tłamsi ją w wyniku czego jak sprężyna wybija się na wolność, z czasem wraca jednak na swoje miejsce.
"Już nie umiałem jej wierzyć, bo od czasu gdy ją poznałem, zawsze mówiła mi więcej kłamstw niż prawdy. I sądzę, że w odróżnieniu od zwykłych śmiertelników na tym etapie życia wspaniałej Kuriko było jej niezwykle trudno oddzielić świat, w którym żyła, od świata, w którym twierdziła, że jest."Książka pełna jest również pięknych metafor. Moim zdaniem najbardziej niegrzeczną dziewczynkę trafnie obrazuje opis falochronu, który nie zawsze jest w stanie okiełznać morze - musi do tego być ustawiony we właściwym miejscu i czasie. Ona jest właśnie taka - trudno na nią wpłynąć.
Podsumowując uważam "Szelmostwa..." za bardzo dobrą książkę, a Wy?