Wkoło mnie piętrzą się przeróżne stosy książek do przeczytania, a ja tu sięgam po coś zupełnie spoza kolejki. Ale tak to już ze mną jest, że nie lubią utartych planów i czytam to, na co akurat mam ochotę (i na co skusi mnie okładka).
Swoją znajomość z Nurowską rozpoczęłam nieudanie od jej autobiografii pt. "Księżyc nad Zakopanem" i nie planowałam powrotu do niej, ale szperając na półkach mojej ukochanej biblioteki dałam się uwieść "Rosyjskiemu kochankowi"... i nie było powrotu.
Bohaterką jest pięćdziesięcioletnia Julia, literaturoznawca z Polski, która wybiera się na rok do Paryża, gdzie ma prowadzić zajęcia na uniwersytecie. Od razu poznaje młodą parę z Rosji - Nadię i Aleksandra, którzy mieszkają przez ścianę w hotelu. Choć z pozoru tak sobie odlegli, szybko nawiązują kontakt. Coś jednak się zmienia, kiedy Nadia wraca do Rosji - kontakty między Julią a Aleksandrem coraz bardziej się zacieśniają, mimo, że kobieta nawet nie chce przyjąć do siebie myśli o tym.
W tej książce wiele mi się nie podobało - pewna schematyczność, lekkość, dość powierzchowne traktowanie wielu problemów, zbyt słodkie zakończenie... Ale znalazłam też kilka plusów - romantyczna atmosfera Paryża i ciekawy sposób opowiadania - narratorką jest Julia, która opowiada swoją historię z jednej strony z perspektywy czasu, a z drugiej - na bieżąco. Może niejasno się tu wyraziłam, ale pisząc więcej za dużo musiałabym zdradzić, a nie chcę nikomu psuć przyjemności z odkrywania tej historii.
Jest to piękna opowieść, ale chyba nie dla mnie. I nie chodzi tu o to, że mi jako młodej osobie trudno jest zrozumieć problemy innej, starzejącej się już kobiety. Myślę sobie po prostu, że to książka zupełnie nie dla mnie. Chociaż nie żałuję, że ją przeczytałam - zrobiłam sobie mały rekonesans w literaturze dla innych kobiet :)
Ja czytałem "Samotność wilków" i jestem pod dużym wrażeniem talentu tej znanej pisarki
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Nurowskiej, ale "Rosyjskiego kochanka" i "Powrót do Lwowa" dorwałam kiedyś w Biedronce i tak stoją na półce czekając, aż nadejdzie ich kolej :) Mam nadzieję, że przypadną mi one do gustu troszkę bardziej niż Tobie ;)
OdpowiedzUsuńMamy podobne odczucia co do tej książki :)
OdpowiedzUsuńNiedawno również pisałam o niej na blogu,a wpadła mi w ręce w bibliotece.
Do tej pory czytałam tzw."Trylogię Ukraińską" i "Nakarmić wilki"tej autorki,szału nie ma ,ale może być :))
Hm, trochę zachęciłaś, trochę odstraszyłaś :) Trudno teraz podjąć decyzję, czy warto... Muszę pomyśleć ;) Z czytaniem książek spoza kolejki też tak mam - mam książkowe zachcianki tak jak inni spożywcze ;)
OdpowiedzUsuńSzczera recenzja, która potwierdza moje przypuszczenia, że pewne książki należy zapisywać na listę ,,do późniejszego przeczytania,,.
OdpowiedzUsuń:)