Dawno żadna książka tak bardzo mi się nie spodobała. Sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem, a to jest rodzaj przypadku, który bardzo lubię. Książka "Wilki" pozwala dostać nam się do świata, który na co dzień jest nam niedostępny. Wiemy, że jest, ale on sam trzyma się od nas, ludzi na bezpieczną odległość. Jest w tym pewna tajemnica - a ja lubię takie tajemnice poznawać. Dostać się za kulisy przedstawienia, które nie są naszym oczom przeznaczone.
Ta tajemnica tak bardzo urzekła mnie, kiedy czytałam o obyczajach wilków i innych zwierząt żyjących w Puszczy Białowieskiej. Autor miał i ma nadal szczęście mieszkać tam i obserwować cudowny świat roślin i zwierząt a tym samym przeżywać ogromną przygodę swojego życia. Spotkania sam na sam z dziką przyrodą, jaka jeszcze tam istnieje są godne pozazdroszczenia.
Prywatna biblioteka
I have always imagined that paradise will be a kind of library. - Jorge Luis Borges
czwartek, 21 stycznia 2016
niedziela, 18 października 2015
"Antologia polskiego reportażu XX wieku"
Nie ukrywam, że to ważna data w moim czytelniczym życiu. Oba tomy towarzyszyły mi przez długie miesiące a od dziś będą leżały obok siebie na honorowym miejscu. A co najważniejsze - niedługo pojawi się obok nich trzecia część antologii, na którą już czekam.
Bardzo dużo dało mi to doświadczenie. Reportaż poznawałam jako dziecko czytając o podróżach Arkadego Fiedlera, później przyszła fascynacja Kapuścińskim, dzięki której coraz częściej wybierałam literaturę faktu. Robiłam to raczej wyrywkowo, podczytując nowości polecane w radio i na innych blogach. Antologia pokazała mi, jak szeroki wybór daje polski reportaż. Nakierowała mnie na kilka nazwisk i tematów, na które inaczej nie zwróciłabym uwagi. I chociaż beletrystyka nadal zajmuje pierwsze miejsce na mojej liście to nie jest ono już aż tak pewne.
Już będąc w trakcie czytania Antologii znacznie wzrosło moje zainteresowanie reportażem i coraz więcej ich pojawia się na moich półkach i czytniku. Wynotowanych mam kilka pozycji, które będę próbowała w najbliższym czasie zdobyć i przeczytać.
Od przeczytania pierwszego tomu minęło już kilka miesięcy, ale z drugim jestem na świeżo i dokładnie wiem, czego szukać :)
Moje ulubione pozycje z listy to na pewno Andrzej Mularczyk, Wiesław Łuka (historia zbrodni połanieckiej mrozi mi krew do dziś), Antoni Słonimski, Ksawery Pruszyński, Zbigniew Święch, Wojciech Jagielski i wielu, wielu innych.
Całość ma bardzo konkretną formułę, która niesamowicie poszerza wiedzę o reportażu i autorach oraz zachęca do poszukiwania i czytania innych pozycji. Podsumowując - 100/XX to genialny sposób na propagowanie reportażu, nie tylko polskiego.
A Wam jak się czytało Antologię? Wygodnie z nią w łóżku?
Bardzo dużo dało mi to doświadczenie. Reportaż poznawałam jako dziecko czytając o podróżach Arkadego Fiedlera, później przyszła fascynacja Kapuścińskim, dzięki której coraz częściej wybierałam literaturę faktu. Robiłam to raczej wyrywkowo, podczytując nowości polecane w radio i na innych blogach. Antologia pokazała mi, jak szeroki wybór daje polski reportaż. Nakierowała mnie na kilka nazwisk i tematów, na które inaczej nie zwróciłabym uwagi. I chociaż beletrystyka nadal zajmuje pierwsze miejsce na mojej liście to nie jest ono już aż tak pewne.
Już będąc w trakcie czytania Antologii znacznie wzrosło moje zainteresowanie reportażem i coraz więcej ich pojawia się na moich półkach i czytniku. Wynotowanych mam kilka pozycji, które będę próbowała w najbliższym czasie zdobyć i przeczytać.
Od przeczytania pierwszego tomu minęło już kilka miesięcy, ale z drugim jestem na świeżo i dokładnie wiem, czego szukać :)
Moje ulubione pozycje z listy to na pewno Andrzej Mularczyk, Wiesław Łuka (historia zbrodni połanieckiej mrozi mi krew do dziś), Antoni Słonimski, Ksawery Pruszyński, Zbigniew Święch, Wojciech Jagielski i wielu, wielu innych.
Całość ma bardzo konkretną formułę, która niesamowicie poszerza wiedzę o reportażu i autorach oraz zachęca do poszukiwania i czytania innych pozycji. Podsumowując - 100/XX to genialny sposób na propagowanie reportażu, nie tylko polskiego.
A Wam jak się czytało Antologię? Wygodnie z nią w łóżku?
czwartek, 2 kwietnia 2015
"Jedwabnik" R. Galbraith
Kolejny tom historii o Cormoranie Strike'u pochłonęłam w ciągu kilku dni. Z Maciejem Stuhrem, Cormoranem i Robin spędziłam kilka przyjemnych godzin w aucie czekając w korkach oraz w mieszkaniu na urządzając wiosenne porządki. Dzięki temu nawet mycie okien, za którym normalnie nie przepadam, stało się przyjemne.
Tym razem zagadka, którą rozwiązuje detektyw jest równie spektakularna a zarazem znacznie bardziej krwawa niż poprzednia. Tym razem Strike szuka zaginionego pisarza. Przed zaginięciem ukończył on pisanie kolejnej powieści,w której oczernił wiele osób ze swojego otoczenia. Czy któraś z obrażonych osób nie zniosła słów krytyki? A może zdradzana żona doszła do kresu cierpliwości. Komu kontrowersyjny literat najbardziej zaszedł za skórę?
Strike i Robin wnikliwie badają sprawę, zgłębiając tajniki literackiego środowiska. Przy okazji rozwijają się ich postaci, coraz lepiej poznajemy ich oboje i zaczynamy się do nich przyzwyczajać.
Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część ich historii. Mam nadzieję, uda mi się rozwiązać, zanim zrobią to oni. Niestety na trzecią część będę musiała jeszcze trochę poczekać...
Tym razem zagadka, którą rozwiązuje detektyw jest równie spektakularna a zarazem znacznie bardziej krwawa niż poprzednia. Tym razem Strike szuka zaginionego pisarza. Przed zaginięciem ukończył on pisanie kolejnej powieści,w której oczernił wiele osób ze swojego otoczenia. Czy któraś z obrażonych osób nie zniosła słów krytyki? A może zdradzana żona doszła do kresu cierpliwości. Komu kontrowersyjny literat najbardziej zaszedł za skórę?
Strike i Robin wnikliwie badają sprawę, zgłębiając tajniki literackiego środowiska. Przy okazji rozwijają się ich postaci, coraz lepiej poznajemy ich oboje i zaczynamy się do nich przyzwyczajać.
Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część ich historii. Mam nadzieję, uda mi się rozwiązać, zanim zrobią to oni. Niestety na trzecią część będę musiała jeszcze trochę poczekać...
sobota, 14 marca 2015
"Wołanie kukułki" R. Galbraith
Pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby jej autorką nie była J.K. Rowling. "Trudny wybór", jej poprzednia książka dla dorosłych, umocnił moje przywiązanie do jej twórczości. I nie wiem, co musiałoby się stać, żebym to zmieniła.
Sam fakt, że spodobała mi się tak bardzo, ze postanowiłam opisać to tutaj po długiej przerwie powinien o czymś świadczyć.
Autorka stworzyła intrygującą i budzącą sympatię postać Cormorana Strike'a, mężczyznę po przejściach, który po kolejnym niepowodzeniu od nowa staje na nogi... a dokładniej na nogę, ponieważ pobyt na wojnie "kosztował go utratę prawej nogi" jakby sam powiedział. Cormoran jest prywatnym detektywem. A w chwili, kiedy go poznajemy jego firma niespecjalnie prosperuje... Ciąg wydarzeń, który następuje po krótkim wprowadzeniu czytelnika w sytuację jest bardzo misternie skonstruowany. Chociaż starałam się z całych sił, nie udało mi się wykryć sprawcy zbrodni przed detektywem.Podziwiałam za to kunszt autorki, której twórczość dorasta razem ze mną. Dawno temu wprowadziła mnie do świata magii i czarodziejstwa, dziś dzięki niej coraz bardziej zaczynam doceniać powieści kryminalne.
"Wołanie kukułki" w wykonaniu Macieja Sthrua pochłonęłam w kilka pochmurnych wieczorów i poranków, kiedy uprzyjemniał mi drogę do pracy. Nieraz stojąc w korku wybuchałam śmiechem a po dotarciu na miejsce siedziałam w samochodzie, żeby dokończyć rozdział. Aktor zrezygnował z prostego odczytania prozy na rzecz kreatywnego rozwiązania - różnicuje głos dopasowując go do charakteru mówiącej postaci. Brzmi to raz zabawnie, raz bardziej mrocznie - słuchało mi się go z ogromną przyjemnością. Oczywiście zaczęłam już słuchanie drugiej części przygód zagadkowego detektywa i jego inteligentnej, choć nieco ciekawskiej asystentki Robin.
Polecam!
Sam fakt, że spodobała mi się tak bardzo, ze postanowiłam opisać to tutaj po długiej przerwie powinien o czymś świadczyć.
Autorka stworzyła intrygującą i budzącą sympatię postać Cormorana Strike'a, mężczyznę po przejściach, który po kolejnym niepowodzeniu od nowa staje na nogi... a dokładniej na nogę, ponieważ pobyt na wojnie "kosztował go utratę prawej nogi" jakby sam powiedział. Cormoran jest prywatnym detektywem. A w chwili, kiedy go poznajemy jego firma niespecjalnie prosperuje... Ciąg wydarzeń, który następuje po krótkim wprowadzeniu czytelnika w sytuację jest bardzo misternie skonstruowany. Chociaż starałam się z całych sił, nie udało mi się wykryć sprawcy zbrodni przed detektywem.Podziwiałam za to kunszt autorki, której twórczość dorasta razem ze mną. Dawno temu wprowadziła mnie do świata magii i czarodziejstwa, dziś dzięki niej coraz bardziej zaczynam doceniać powieści kryminalne.
"Wołanie kukułki" w wykonaniu Macieja Sthrua pochłonęłam w kilka pochmurnych wieczorów i poranków, kiedy uprzyjemniał mi drogę do pracy. Nieraz stojąc w korku wybuchałam śmiechem a po dotarciu na miejsce siedziałam w samochodzie, żeby dokończyć rozdział. Aktor zrezygnował z prostego odczytania prozy na rzecz kreatywnego rozwiązania - różnicuje głos dopasowując go do charakteru mówiącej postaci. Brzmi to raz zabawnie, raz bardziej mrocznie - słuchało mi się go z ogromną przyjemnością. Oczywiście zaczęłam już słuchanie drugiej części przygód zagadkowego detektywa i jego inteligentnej, choć nieco ciekawskiej asystentki Robin.
Polecam!
niedziela, 21 września 2014
"Z zimna krwią" T. Capote
Powieść Capote leży blisko granicy literatury i reportażu - pewnie ta
bliskość reportażu sprawiła, ze do mnie trafiła, mimo, że nie jestem
specjalną fanką powieści kryminalnej i wszelkich zbrodni w literaturze.
Sposób, w jaki autor konstruuje bieg wydarzeń, jak zazębiają się
przedstawiane czytelnikowi informacje, jak stopniowo zwiększa napięcie zrobił na mnie ogromna wrażenie. Przy tym wszystkim nie ocenia, podaje suche fakty, a osąd pozostawią czytelnikowi. Z
pozoru rozsypane elementy zaczynają pasować do siebie, jak kostki układanki. Mimo to, że z góry znamy odpowiedź, dojście do niej jest
niesamowicie fascynujące. Ameryka w latach 60-tych XX-tego wieku stanowi
tło budzących niepokój wydarzeń. Czy cisza i spokój zakłócone w pewna
listopadową noc wrócą kiedykolwiek do Holcomb?
To pierwsza książka którą przeczytałam dzięki "Rekomendacjom" lubimyczytac.pl- chyba muszę zacząć częściej korzystać z tej opcji...
To pierwsza książka którą przeczytałam dzięki "Rekomendacjom" lubimyczytac.pl- chyba muszę zacząć częściej korzystać z tej opcji...
niedziela, 15 czerwca 2014
Angielski przez fiszki
Znalazłam kolejny sposób na szlifowanie angielskiego - oprócz filmów, książek i profesora Henry'ego - do listy dopisuję jeszcze fiszki. Małe, poręczne zestawy od Wydawnictwa Cztery Głowy. Znakomicie pasują do mojej torebki i świetnie sprawdzają się w autobusie i w samochodzie - każdą chwilę staram się wykorzystać owocnie.
Do wyboru mamy 4 zestawy: Amerykański kontra brytyjski, Najczęstsze błędy, Wyrazy zdradliwe oraz Konstrukcje egzaminacyjne. W każdym z nich 100 dwustronnych karteczek ze zwrotami. Poziom średnio zaawansowany - czyli akurat dla mnie :) dzięki zestawowi "Najczęstsze błędy" przekonałam się, że to co według mnie brzmi ok, nie zawsze jest do końca poprawne, chociaż staram się nie patrzeć za długo na błędy wypisane czarno na białym (jako wykwalifikowany acz niedoświadczony nauczyciel języka niemieckiego jestem przekonania, że czego jak czego, ale błędów nie ma co utrwalać). "Amerykański kontra brytyjski" pomaga mi natomiast zrozumieć amerykańskie seriale. Powoli zaprzyjaźniam się też z fałszywymi przyjaciółmi a i idiomy już nie takie straszne, dzięki "konstrukcjom egzaminacyjnym". I chociaż do żadnego egzaminu nie podchodzę to fajnie jest czasem zabłysnąć w jakimś nowym słówkiem ;)
Z "Fiszkami" trafiłam w dziesiątkę!
Do wyboru mamy 4 zestawy: Amerykański kontra brytyjski, Najczęstsze błędy, Wyrazy zdradliwe oraz Konstrukcje egzaminacyjne. W każdym z nich 100 dwustronnych karteczek ze zwrotami. Poziom średnio zaawansowany - czyli akurat dla mnie :) dzięki zestawowi "Najczęstsze błędy" przekonałam się, że to co według mnie brzmi ok, nie zawsze jest do końca poprawne, chociaż staram się nie patrzeć za długo na błędy wypisane czarno na białym (jako wykwalifikowany acz niedoświadczony nauczyciel języka niemieckiego jestem przekonania, że czego jak czego, ale błędów nie ma co utrwalać). "Amerykański kontra brytyjski" pomaga mi natomiast zrozumieć amerykańskie seriale. Powoli zaprzyjaźniam się też z fałszywymi przyjaciółmi a i idiomy już nie takie straszne, dzięki "konstrukcjom egzaminacyjnym". I chociaż do żadnego egzaminu nie podchodzę to fajnie jest czasem zabłysnąć w jakimś nowym słówkiem ;)
Z "Fiszkami" trafiłam w dziesiątkę!
sobota, 26 kwietnia 2014
English lessons
Czy można przetrwać w dzisiejszym świecie bez znajomości angielskiego? - Staje się to coraz trudniejsze, i nie myślę tu o podróżowaniu, angielski stał się wymogiem w pracy, podczas zakupów i surfowania w sieci. A ja z angielskim zawsze byłam na bakier - nie ogarniam czasów, form czasowników, wymowy. Minęło liceum, minęły studia a ja ciągle mieszam conditionale. Mam jednak silne postanowienie, że nie odpuszczę.
Już od kilku miesięcy staram się codziennie poświęcić chociaż pół godzinki na powtórki z "Profesorem Henry'm" - to świetny sposób na rozwinięcie i utrwalenie i usystematyzowanie słownictwa. Okazuje się że całkiem sporo już umiem, ale sporo mi jeszcze brakuje. Złapałam się sama na tym, że później w rozmowach zaczynam stosować słowa poznane dzięki "Profesorowi". Oprócz poznawania nowych słów i zwrotów program ma też opcję powtórek, dzięki której można się przekonać, jak dużo jeszcze się pamięta. Polecam :)
Poza Henry'm zaczęłam też coraz więcej czytać po angielsku - to mój sprawdzony sposób jeśli chodzi o naukę niemieckiego. Czytać, starać się zrozumieć jak najwięcej i nie sięgać co chwilę do słownika, próbować wysupłać z kontekstu znaczenie brakujących słów (tu pomaga mi tez Kindle, ze swoim słownikiem angielsko-angielskim). Póki co założenie jest takie, że lekkie romantyczne lekturki - tylko w języku Szekspira. Pozwala mi to łączyć przyjemne z pożytecznym. I tu też nieźle mi idzie - przeczytałam na razie dwie książki Katie Klein a ostatnio fragmenty "Bridget Jones" i "Wait for me" J. Lynn. Na kindelku czekają już inne pozycje J.Lynn i "The book tief". Z czasem postaram się przenieść na trudniejsze pozycje, ale tu mi na razie całkiem przyjemnie...
Kolejny front walki z angielskim to rozumienie ze słuchu - tu pomagają mi seriale, które coraz częściej oglądam w oryginale i bez napisów "Game of thrones" i "Mad men". Nie mogę powiedzieć, że rozumiem 100%, bo tak nie jest. Wiele mi brakuje, czasem nie nadążam. Ale od tego jest opcja przewijania, żeby wrócić i zacząć od nowa. Staram się cieszyć tym co już potrafię i nie tracić tego i oczywiście rozwijać.
A na "conditionale" przyjdzie kiedyś kolej.
Już od kilku miesięcy staram się codziennie poświęcić chociaż pół godzinki na powtórki z "Profesorem Henry'm" - to świetny sposób na rozwinięcie i utrwalenie i usystematyzowanie słownictwa. Okazuje się że całkiem sporo już umiem, ale sporo mi jeszcze brakuje. Złapałam się sama na tym, że później w rozmowach zaczynam stosować słowa poznane dzięki "Profesorowi". Oprócz poznawania nowych słów i zwrotów program ma też opcję powtórek, dzięki której można się przekonać, jak dużo jeszcze się pamięta. Polecam :)
Poza Henry'm zaczęłam też coraz więcej czytać po angielsku - to mój sprawdzony sposób jeśli chodzi o naukę niemieckiego. Czytać, starać się zrozumieć jak najwięcej i nie sięgać co chwilę do słownika, próbować wysupłać z kontekstu znaczenie brakujących słów (tu pomaga mi tez Kindle, ze swoim słownikiem angielsko-angielskim). Póki co założenie jest takie, że lekkie romantyczne lekturki - tylko w języku Szekspira. Pozwala mi to łączyć przyjemne z pożytecznym. I tu też nieźle mi idzie - przeczytałam na razie dwie książki Katie Klein a ostatnio fragmenty "Bridget Jones" i "Wait for me" J. Lynn. Na kindelku czekają już inne pozycje J.Lynn i "The book tief". Z czasem postaram się przenieść na trudniejsze pozycje, ale tu mi na razie całkiem przyjemnie...
Kolejny front walki z angielskim to rozumienie ze słuchu - tu pomagają mi seriale, które coraz częściej oglądam w oryginale i bez napisów "Game of thrones" i "Mad men". Nie mogę powiedzieć, że rozumiem 100%, bo tak nie jest. Wiele mi brakuje, czasem nie nadążam. Ale od tego jest opcja przewijania, żeby wrócić i zacząć od nowa. Staram się cieszyć tym co już potrafię i nie tracić tego i oczywiście rozwijać.
A na "conditionale" przyjdzie kiedyś kolej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)