poniedziałek, 27 czerwca 2011

"Dziewczyna, która pływała z delfinami" S. Berman

   Tym razem moje czytelnicze podróże przeniosły mnie do Meksyku, gdzie miałam okazję poznać Karen. Jest to bardzo wyjątkowa kobieta, a jeszcze bardziej wyjątkowy jest sposób, w jaki patrzy na otaczający ją świat. Karen jest autystyczna, ta choroba nie stanowi dla niej jednak ograniczenia ale ją ubogaca. Dzieląc się z czytelnikami swoimi obserwacjami, pozwala im zajrzeć w głąb swojej duszy. Pokazuje, że na świat można patrzeć inaczej, prościej, bezkompromisowo. Obok takiej bohaterki trudno jest przejść obojętnie.
"...to duża różnica między mną a ciotką - ona uważa, że słowa to rzeczy, które istnieją. Ja natomiast wiem, że to tylko zlepki dźwięków, bo rzeczy, które istnieją, nie potrzebują słów, żeby istnieć."
   Losy bohaterki są wprawdzie mało prawdopodobne, ale nie miało to dużego wpływu na mój odbiór książki. Czytałam ją z ciągłym uśmiechem na twarzy, na co dziwnie reagowali otaczający mnie ludzie. Z Karen nie da się nudzić. W tym właśnie książka przypomina historię Forresta. To skojarzenie, z którym nie wszyscy się zgadzają, mi wydaje się bardzo trafne. Myślę, że Karen i Forrest mogliby być dobrymi przyjaciółmi.
   Jeśli macie ochotę polecam nurkowanie z Karen w meksykańskich morzach wśród ławic tuńczyków i obserwowanie z tej perspektywy świata. Może się to okazać naprawdę ciekawym doświadczeniem. Dla mnie było.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak:

poniedziałek, 20 czerwca 2011

"Dziewczyna o szklanych stopach" Ali Shaw

   Dla ochłody przeniosłam się do na ogarnięty mroźną zimą archipelag wysp położony gdzieś daleko na północy. Poznajemy tu dwoje młodych ludzi, Idę i Midasa. Powoli rodząca się między nimi zażyłość jest ograniczona z jednej strony przez przeszłość - skomplikowane więzy łączące ich rodziny, brzemienne w skutki dzieciństwo obojga, niespełnione marzenia i miłości rodziców, z drugiej strony - nieustannie postępujący proces zamienianie się w szkło, któremu ulega dziewczyna. Rezygnacja, bezsilność i ogólna niemoc ogarniały mnie z każdą kolejną stroną, ponieważ jest to historia, która naprawdę potrafi wzruszyć.
   Bezskuteczna walka o życie i wspaniałe poświęcenie Idy, która w pewnym sensie oddaje siebie, swoje życie i swoją energię Midasowi, pomagając mu wyzwolić się z więzów, w które sam siebie wpędził - to przykład najgłębszej miłości, jaką znam.
   Sięgając po książkę, nie warto jednak sugerować się okładką. Shaw i Murakami to dwa zupełnie inne światy, inne bajki. Shaw wymyślił piękną fabułę, gorzej z jej realizacją. Brakowało mi tego "czegoś" - głębi, czytając miałam wrażenie, że autor 'prześlizguje' się po temacie, a po zamknięciu książki czułam pewien niedosyt. Szkoda.

czwartek, 16 czerwca 2011

"Pożeracz snów" Bettina Belitz

   Korzystając z wolnego czasu sięgnęłam po nowość Wydawnictwa Znak Emotikon. Zupełnie nowa dla mnie twarz niemieckiej literatury, jakże inna od obowiązkowych lektur filologa – lekka książka na upalne dni, która pozwala cofnąć się do czasu, kiedy, jak główna bohaterka - Elisabeth, miało się kilkanaście lat.
   Elli, jak lubi zdrabniać swoje imię, po raz kolejny w swoim życiu znalazła się w trudnej sytuacji. Rodzice nie licząc się z jej zdaniem przenieśli się, razem z nią, na wieś. Nowy dom, nowa szkoła, nowi znajomi – z tym wszystkim musi sobie poradzić sama. Podczas gdy rodzice z entuzjazmem wykańczają nowy dom, Elli nie może pogodzić się z tą zmianą. Nic dziwnego, że mieszkający w pobliżu Colin, który rycersko ratuje ją z kolejnych opłakanych sytuacji, zaczyna ją interesować. Aura tajemnicy, która go otacza, coraz bardziej ją fascynuje i pozwala oderwać się od niewesołej rzeczywistości. Jednak Colin nie jest zwyczajnym nastolatkiem i im bardziej odpycha od siebie Elli, tym bardziej ona do niego lgnie i szuka jego towarzystwa. Co się za tym kryje? Jakie będzie to lato dla Elli? Kim jest jej ukochany? Czy pisane jest im wspólne szczęście?
   Schemat wydaje się znajomy? – Tak, ale nie do końca. Książka potrafi zaskoczyć i to nie raz. I właśnie to mi się w niej spodobało. Kiedy wydaje nam się, że wiemy, co stanie się dalej, sytuacja zmienia się o 180 stopni i nic nie jest już pewne. Dlatego czasami trudno się od niej oderwać. Duży plus, że nie ma tu zbyt wielu ckliwych scen, stosuje znaną konwencję – to fakt – ale umiejętnie wykorzystuje ją przy tym do swoich potrzeb. Język i styl nie są specjalnie wyszukane, ale tu nie o to chodziło. Autorka rysuje naprawdę piękne obrazy i potrafi pokazać emocje bohaterki tak, że chociaż trudno było mi się z nią identyfikować, to dało się ją zrozumieć. Do tego groźnie brzmiący tytuł i romantyczna okładka – czego chcieć więcej?
   Jeśli lubicie tego powieści, gdzie granica między rzeczywistością a światem sennych marzeń zdaje się nie grać roli, sięgnijcie po nią, żeby zatopić się w tym świecie i spędzić nadchodzące lato z Elli i jej „pożeraczem snów”.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon.


poniedziałek, 13 czerwca 2011

"Seks, narkotyki i czekolada" P. Martin

   Naukowo o przyjemnościach nie koniecznie musi być poważnie. Styl pisania autora określiłabym jako focus'owy, chociaż zabarwiony nutką specyficznego humoru. A to wszystko na bardzo... przyjemny temat.
   Bardzo ciekawa lektura, która może zmienić nasz sposób postrzegania wielu spraw. Okazuje się, że niektóre zakazane narkotyki są groźniejsze od legalnych używek, czekolada niejednokrotnie jest wskazana, ale tylko ta 30 %-owa. Przy okazji poznajemy historię wielu używek i innych przyjemności, wiele związanych z nimi ciekawostek oraz procesy zachodzące w naszych umysłach podczas ich zażywania.
   Ostrzegam, że nie jedno może nas w tej książeczce zaskoczyć. I mimo, że autor czasami za dużo poucza to naprawdę warta przeczytania książka. Chociaż nie polecam jej osobom szczególnie podatnym na wszelkiego rodzaju uzależnienia - autor prezentuje bardzo liberalne pojęcie do wielu kwestii. A niektóre z jego słów, zasiane na chłonny grunt mogłyby przynieść niezbyt ciekawe konsekwencje. Dlatego zalecam ostrożność :)
   Przy okazji odkryłam bardzo ciekawą serię wydawniczą, którą będę musiała dokładniej zbadać!

niedziela, 5 czerwca 2011

"Piaskowa Góra" Joanna Bator

   Długo czekałam w bibliotecznej kolejce po tę książkę, ale warto było. Jedno zdanie i wiadomo jaka będzie moja opinia, ale... nie od początku tak było.
   Trudno było czytając przyzwyczaić się to zawrotnego tempa narracji, brak wyróżnionych w tekście dialogów i ciągłe opowiadanie - jak bieg "z górki na pazurki" przerywany karkołomnymi ewolucjami w postaci językowych "fikołków". Mnóstwo drugoplanowych postaci, niezliczone ilości wydarzeń - dla wielu jest to góra nie do przekopania i nie do przetrawienia. Ja znalazłam w tej książce kawałek siebie, kawałek swojego życia i pewnie dlatego pozytywnie ją oceniam.
   Fabuły streścić nie sposób, gdybym ja ją opowiadała zajęło by to znacznie więcej czasu niż przeczytanie książki. W skrócie można powiedzieć, że jest to opowieść o polskiej rodzinie, jakich wiele. Z pokolenia na pokolenie zmieniają się priorytety, jednak niezmienne pozostaje jedno - niespełnione marzenia i żal.
"Jadzia ceniła tylko to, czego nigdy nie miała, bo jeśli coś już się jej dostało, nie mogło być przecież wiele warte. A potem znowu codzienność i kurz i zakochanie też za tobą już, nuciła, rozkoszując się uczuciem smutku szczypiącego jak octowa podmywka."
   Całość to groteskowy i często zabawny, ale gdzieś w głębi smutny obraz Polski i Polaków z końca XX. wieku, nie omijający kwestii politycznych i społecznych. Bo jak tu nie śmiać się z kobiet czeszących moher na swoich beretach, czy strojących się na spotkanie Isaury, ale...
   Tego nie da się opisać, ale na prawdę dobrze było przeczytać, żeby spojrzeć na świat z tarasu Piaskowej Góry. Na pewno przeczytam też "Chmurdalię" bo czuję, jakby Jadzia i Dominika gdzieś czekały, żeby opowiedzieć mi swoje dalsze losy.
"Jaki ciąg zbiegów okoliczności i objawień, przypadków i konieczności złożył się na jej, Dominiki Chmury, bycie tu, na Piaskowej Górze? Jakiego drzewa jest gałązką? Czy wsród prababek i praciotek był ktoś, w kim jej dziwność po raz pierwszy wykiełkowała i wyrosła tak, że mogłaby pokazać linię, niechby kręta była, porwana, i pokazać - to zaczęło się wtedy i wtedy. Stąd pochodzę, oto mój początek, mój ród."

środa, 1 czerwca 2011

"Wbrew naturze" Antologia opowiadań

   Kolejny zbiór opowiadań od Wydawnictwa Amea, tym razem wiodącym jest starość. Opowiadania są tym bardziej różnorodne, że każde ma innego autora. Dzięki temu poznajemy różnych pisarzy, a w związku z tym przeróżne wyobrażenia starości. Wszystkim im wspólna jest jedna prawda: czas mija dla wszystkich, a młodości nie da się zatrzymać, choćby nie wiem jak się chciało. Pokazują one też bardzo smutny fakt, że obecnie starości się nie szanuje. Nie kojarzymy jej z mądrością ani doświadczeniem, bo, jak czytamy w jednym z opowiadań, te zostały zastąpione przez Google. Starość stała się balastem, a szkoda.
   Pierwsze pytanie jakie sobie zadałam czytając opowiadania brzmiało: kiedy zaczyna się starość? Nie da się nie zauważyć, że każdy z bohaterów opowiadań starość definiuje inaczej, dla jednego jest to pierwsza zmarszczka, dla innego pierwsze objawy alzheimera. Wielu z mich postrzega starość jako ostatni krok przed śmiercią, spychają ją na margines, nie szanują inni dają się opanować współczesnemu uwielbieniu młodości, a za swojego głównego wroga uznają starość i jej oznaki. Skonfrontowani ze starością muszą swoje poglądy zweryfikować. Tak staje się na przykład z bohaterką opowiadania "Poczwarka" Joanny Stróżniak, młodą energiczną kobietą, która w zamienia się miejscami ze starą kobietą.
   Autorzy zebranych opowiadań to młodzi ludzie, piszą zapewne na podstawie własnych wyobrażeń lub obserwacji. Niektóre spostrzeżenia są bardzo głębokie, nietypowe, w innych natomiast wyraźnie zauważa się leżące u podstaw osobiste przeżycia. Zdarza się jednak, że uderzają w przesadnie moralizatorski ton, wtedy wywołują (przy najmniej u mnie) zdecydowany niesmak Brakuje też spojrzenia "z drugiej strony". Na pewno ciekawe byłoby opowiadanie o starości napisane przez starszą osobę, może patrzyłaby na ten problem inaczej, na co innego zwróciłaby uwagę?
   Mnie szczególnie przekonały do siebie "Na deskach", "Trzydzieści sześć i sześć" i "Stary, starszy, trup", nie umiem nawet wyjaśnić czemu. Wybór opowiadań jest na tyle duży, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Całość stanowi inspirującą podstawę do rozmyślań nad naszym stosunkiem do przemijania czasu a przy okazji ciekawy przegląd współczesnych polskich autorów. Świetny pomysł na antologię, pozycja godna polecenia osobom, które lubią opowiadania i mają ochotę na odrobinę refleksji.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Amea: